na rozstaju dróg
złota gwiazda się pali
migocząc czerwienią
idę jej śladem
lekko wstawiony
dom mam niedaleko
i droga pusta przede mną
mówię sam do siebie
cudowna noc
świeżością pachnie las
jak na porę jesienną
idę i idę
zbyt długo to trwa
pod stopami miękko
po kolana wpadłem
ziemia jakby się zapadła
strach obleciał gwałtownie
gorąco się w wnętrzu zrobiło
serce jaby stanąć miało
oczy wytrzeszczyłem
nie wiem co się dzieje
krzyczę-Boże ratuj!
zamiast do domu
w bagna trafiłem
to nie gwiazda mnie prowadziła
jedynie diabelski zwid
prowadził na zatracenie
ciemną nocą
nocą ciemną
nie patrz w gwiazdy
patrz przed siebie