Ktoś policzywszy skrupulatnie
Odpowie, że miernikiem waluta.
i pochwali się wyliczeniem,
że jeden, dwa czy też trzydzieści trzy
jest właściwą ceną minuty.
Więc może inny odpowiedź ujrzy
- pragmatyczny wniesie wyrzuty,
Że nic nie warta bo zbyt jest błaha,
Za krótka do działań - przez to marna.
Jednak czasu cena się waha.
Ci sami milion dadzą gdy karna
Zbliży się doń chwila przy trąbach:
Chorób, kryzysów i zwykłych sądów.
Gdy zaś na tychże małych minutkach
Przechylą się szale wyroków,
Decydując czy zgasną bomb lonty,
Ta cząstka stanie się bezcenną
Ponad złoto, władzę i diamenty.
Ktoś rzeknie: relatywna cena
Z mylną ideą złudnej prostoty,
Co ze ścieżki zbacza kamiennej,
by w labirynt bagnisty wkroczyć.
Trzeba zatem odpowiedzi pewnej
I jasnej jak rzekł Kartezjusz. Żyć
Więc trzeba nam wedle tej zasady
I stwierdzić: minuty wartością
Sześćdziesiąt jest sekund. Tak ot – zwady
Żadnej nie szukając. Wielkością
Odkrycia się nie szczycąc, lecz widząc
Prostotą i harmonię świata,
Który najzacniejszy. Co trzeba wziąć
Na wagę przy sprawie na lata.
Bo choć minęły wieków dziesiątki
Nic dziś więcej nie znaczy „Teraz”
Jak wtedy w gdy nauk były grządki.
Tylko tyle, że jeszcze nieraz
Może być zmienione – przez nas właśnie.