Opuścić wymiar tęczą malowany,<br />
Unieść miecz, co los w dłoń darował,<br />
Otrzeć łzę i tęsknotę zdusić.<br />
<br />
Jak do tej pory, żył, oddychał chwilą,<br />
Radości w marzeniach gromadził skarby,<br />
Te drobne, chłopięce, jasne ideały,<br />
Błyskiem cudownym świetlały źrenice.<br />
<br />
To już nie wróci, nieszczęsne mary!<br />
Jakieś to splotły niepojętą drwinę,<br />
I urok rzuciły, trwogę zesłały...<br />
życia-tyrana ! Okrutnika ! ...sługi. <br />
<br />
A chłopiec mężczyzną być nienawidzi,<br />
Uciec pożąda z niewoli bezsensu,<br />
Oręż mu ciąży w skrwawionej ręce,<br />
Stargana dusza w podartych marzeniach.<br />
<br />
Spojrzeć w zwierciadło już nie potrafi,<br />
Bo ujrzy w nim szarą, kamieniem rytą,<br />
Porysowaną, spękaną, zastygłą maskę,<br />
Co kiedyś, podobno, była ludzką twarzą.<br />