Chcę biec, pędzić, <br />
Nie czekać jutra.<br />
<br />
To co piękne i dobre,<br />
Muszę zachować, muszę posiadać,<br />
O upadku i szaleństwie nie pamiętać.<br />
<br />
Wtedy, gdy tak prędko bieżeć będę,<br />
Przed sobą mając wspaniałości wizję,<br />
O królestwie snów, mych marzeń krainie.<br />
<br />
I stanie się tak jak myślę,<br />
Kiedy przestanę postrzegać realności ułudę,<br />
Kiedy myśl niezmącona, fantazji tchnienie,<br />
Zabierze duszę z goryczy uczuć...<br />
<br />
Wtem, w czasu jedynej godzinie,<br />
Wzbijam beztrosko w górę, prośbę do nikąd,<br />
Po czym Tkaczki kołtuny, pruję bezlitośnie.<br />
<br />
Słyszę pieśń Olimpu, poprzez Tartaru niebyt,<br />
Ona mym głosem, co zbawienie głosi,<br />
Ona mą ścieżka pośród fałszu głuszy...<br />
<br />
Więc ruszam, lecę by znaleźć,<br />
Nie patrzę za siebie, tęsknoty nie czuję,<br />
Tak jakbym nigdy się nie zrodził...<br />
<br />
Wiem, że nić nierzeczywistą przędę,<br />
Bunt, co ma swe źródło w zenicie pragnienia,<br />
Co burzy fundament istnienia.<br />
<br />
Tu, gdzie odpowiadam za wszystko,<br />
Jednocześnie wolny pokuty za czyny,<br />
Śmiało niszczę hipokryzji włókna,<br />
I tworzę cudowny, wspaniały aksjomat...<br />