błądzi po wilgotnych wargach
niczym puch unoszony wiatrem
ręce bezradnie
poruszają palcami
w poszukiwaniu twoich dłoni
słońce skryło się
za zasłoną rozczarowania
to nie pożegnanie
orkiestra nadal będzie grała
lecz serce nie rozumie
wyrywa się z piersi
chcąc lecieć za tobą
pojawiasz się jak burza
wypełniając atmosferę
dziką namiętnością
w ekstazie szaleństwa i pożądania
łamiesz wszelkie zasady
usuwając je jak chwasty z ogrodu
rzucasz wyzwanie losowi
trzymając w garści każdą chwilę
wyciskasz ją co do kropelki
spijając nektar
później znikasz
pozostawiając zapach tęsknoty
na długopisie kartce ubraniu
na długich dniach bez ciebie