żarem sentymentu,<br />
który stapia lód,<br />
niczym słońce szron <br />
na drzwiach balkonu.<br />
Pot spływa ze mnie swobodnie,<br />
zakreślając na mym ciele<br />
witrażowy deseń.<br />
Moje usta stały się ponętne i<br />
chcą poczuć kropelkę dotyku rąk,<br />
które wcześniej ogrzewały śnieg<br />
do czerwoności.<br />
Moja woalka przemokła ludzką wodą<br />
i teraz pozostaje jej żywot<br />
wraz z wiatrem i <br />
galaktycznym słońcem.<br />
<br />
<br />
Ja jeszcze przez chwilę<br />
będę upajała się <br />
kostką lodu w ustach,<br />
a Ty otul się szalem snu,<br />
byś nie stracił do jutra<br />
swego żaru namiętnośći.