poukładanym światem
dzięcioł jak zwykle
bawi się w pukanego
wiewiórka niczym błędny ognik
pojawia się i znika
sarna spogląda zamyślonymi oczami
świerki grzechotem przypominają
o niespodziewanym guzie
przysiadam na pieńku
bukiety konwalii uśmiechają się
białymi dzwoneczkami
czarny jelonek ze zdziwieniem
spogląda na buta
zieleń otacza spokojem
natura odciska dłoń na sercu
troski i kłopoty zostały za drzwiami
zakurzone ulice
warczące samochody
betonowe kopce
gdzie wszystko jest towarem
anonimowe tłumy prześcigające siebie
by zatknąć na szczycie złotej góry
monetę dla charona
każdy ma swoje piekło
niebo jest jedno
nawet wąż dzisiaj nie syczy
czy przetrwa