Ale pracuję nad brzuchem jak grzejnik
Zbyt jest męczący bieg – ćwiczenie dobroci
I za duże zakwasy – wyrzuty sumienia
Dwadzieścia pięć trudnych podniesień, rozrasta się klata
Do ostatniej kropli potu lub pierwszej – krwi z nosa
Tylko wciąż sam z siebie robię… wariata
Bo 5 minut milczenia jak śmiertelny wyrok
Riedel’owskiej się trzymam „mej niepewności”
Jak dziecko matki czy zakonnik psałterza
A choć mam biceps pokaźnej wielkości
2 minuty czekania - nie starcza wytrwałości
Złego chyba w tym nic nie ma
Pocić się lata chcieć fizycznej silności
Ale wszelkie moce świata posiąść
Można tylko przez regularny trening miłości