jak brzoza naga i niewinna
żebym cię ubrał tak jak rzeźbiarz
w swoje fantazje i marzenia
dopieszczę każdą cząstkę ciała
nadam kształt żądzom i pragnieniom
otoczę blaskiem namiętności
gorączką zmysłów i płomieni
wbiję się cierniem w twoje serce
wyrwę ostatnie czyste tchnienie
zapachnie siarką i saletrą
będziesz mym grzechem i zbawieniem
burząc zasady i moralność
w dzikim instynkcie pożądania
odnajdę w twoich kształtach wieczność
wejdę w nią pewien zmartwychwstania