niczym smaczna strawa
przewodem pokarmowym wnika
a ja jak głodny gość
czując przypływ obfitości
pochłaniam słodkie łakocie
mówię kocham
z apetytem jak słońce
całe abecadło namiętności
***
chyba nie dostanę niestrawności
wielkim świętowaniem
w ramionach twoich
nawet gdy mokrzy będziemy
jak dzień po deszczu nocą
słowem upragnionym się smakować
nadal kocham mówisz
całkiem naturalnie
kocham mówię
***
w tym szaleństwie zjadliwie
słowem droższym od pieniędzy
z błyszczącymi oczami
ciebie bezgranicznie...