stoickim spokojem
pieszczotliwym szmerem
iglastej rozmowy
częstując plotkami
o kapryśnych świerkach
które romansują
z smukłymi sosnami
znów wchodzisz do serca
jak do swego domu
nie pukasz nie pytasz
zapuszczasz korzenie
wdycham twoją bliskość
jak czyste powietrze
jak zapach konwali
w majowe wieczory
rozczochrane szyszki
tańczące na wietrze
błyskają w promieniach
gasnącego słońca
nic się nie zmieniło
ciągle pachniesz życiem
zieloną nadzieją
którą dała wiosna