jak do swego domu
otoczony atmosferą
ciszy i spokoju
zanurzam się śmiało
jak w ramiona matki
znamy się niczym łyse konie
darzymy szacunkiem i przyjaźnią
wiem kiedy jesteś chory
rozumiem bolesne skrzypienia
gdy spragnione konary
błagają niebo o łyk wody
widzę oznaki radości
kiedy ożywcze krople
spływają po wyschniętych koronach
nie przychodzę dla runa
tylko pełni życia którą roztaczasz
dla cichych szmerów wędrujących mrówek
płochliwych saren zadziornych jelonków
dla zapachu żywicy i śpiewu ptaków
chociaż muszę cię opuścić
to wiem że będziesz przy mnie
każdej wiosny wiatr przywieje
zapach szyszek poziomek żołędzi
radosne pukanie dzięcioła
budzącego uśpione drzewa
w słoneczne dni
siedząc na ławce w parku
będę opowiadał o tobie
lipom i kwitnącym kasztanom