ubrana w tęsknotę niemocy
jak Atlantyku myśli niepoukładane
wysyłam ci pocałunków tyciące
jak lampiony latające
srebrem mienią wnętrze
dając ulgę strunom serca
kiedy ogień płomienny gaśnie
zwinnie jak gołąbki siądą
na twój sen czarowny sen
w księzycowym blasku
umacniając migoczące gwiazdy
teraz otwórz okno
zobacz jak płyną
marzeniem promiennie
wolne od wichur i deszczu
tak cicho cichuteńko
wprost do ciebie
muzyka wiatru je niesie
jak dziewczę bięgnące łąką
juz zamknij oczy
w rytmie walca odpłyń
słodką chwilą w której ty i ja
blisko w siebie wtuleni jak nikt
świeżym zapachem ranek powitamy
słońca karmazynowy przypływ
tylko w uśmiechu nie odtrącaj
gołąbka biało-złocistego
bo w nim jestem ja
dla ciebie...