od dziesięciu lat
rodziców nie mam
babcia chora mnie chowa
a właściwie ulica
głód pisastuję
czasami jak zwierzę
leżę na ławce pod
z tak cudnej obietnicy
miłościwych chlebodawców
dzisiaj mam osiemnaście lat
z obrzydzeniem patrzę na życie
zadając wciąż sobie pytanie
dlaczego to mnie spotkało
właśnie mnie dlaczego
jak zepsute jajko czuję się
nierozumne ptaki
uwili gniazdko gdzieś tam
piórkami ogrzać zapomnieli
nasz domek rodzinny
rozsypuje się jak i ja...