wyrzucony za okno w nocy
Wiruję oderwany na zawsze.
Nie zapalę się już.
Szaroczarny przewracam się na bok
Ludzie obracają mnie w pył.
Zachwyceni lamentem mej duszy
Dogasają moją wartość.
A kiedyś byłem coś wart.
Byłem pragnieniem wielu.
Jak bezchmurne niebo w nocy
nad grobami niespełnionych marzeń.
Dziś przechodniu widząc szarobiałą chmurę
Pomyśl, że to wszystko co miałem.
Marzenia by dotknąć gwiazd,
rozkosznie spacerować po mieście
na skrzydłach ptaka kolorowego
I nie być, nie myśleć.
Nie dmuchaj już na mnie.