rzygające spalinami
pragnę wyrzygać kapitalizm
z dobrobytem ukrytym w wózku
śpiących na ławkach bezdomnych
z workami obietnic
sypiącego się w oczy piasku
i mydlaną operą na szczycie
smog kłamstw zaciągnął niebo
wilcy w owczych skórach
ogryzają nas do kości
brak klimatyzacji
potrzebny jest przeciąg
pragnę zachłysnąć się
świeżym powietrzem
w próżni nie ma grawitacji
gówno może posłużyć za nawóz