w sekretnej skrzyni zwykłego dnia
szukam cię
między rytualnie utrwalonymi gestami
na fotografiach pamięci
o twojej twarzy
śledzę twe zmieniające się spojrzenia
zlizuje z nich światło
ma smak minionego
stoimy
naprzeciw siebie
czekając
kto pierwszy podejdzie
nocą
krok po kroku mozolnie
wspinamy się
krętymi schodami bez poręczy
nie wiem na szczyt
czy na dach
krokwiami żebrowany
ze zmiennym poszyciem
w powiewie ciszy
w porywie milczenia
z dziurawych fałd chmur
sierpem wyrzyna się księżyc
tak bardzo
chciałbym uwierzyć
w radość codzienności
w sekret zwykłego dnia