nie znałem nawet twoich marzeń
pamiętam tylko jedne łzy
spotkane nocą przez przypadek
dla nas radosną miałaś twarz
czasami gniew zabłysnął w oczach
z pokorą niosłaś własny krzyż
troski ukryłaś skrzętnie w nocach
teraz pozostał tylko znicz
ulotnych wspomnień ciepły płomień
uczyłaś mnie jak trzeba żyć
dziś pod twe skrzydła znów się chronię
trzymając w dłoni kruchy liść
złocisty symbol zmierzchu lata
uchylam drżącą ręką drzwi
w szczęśliwy czas dzieciństwa wracam