by zająć własne stanowisko.
o stołki - synekury zacne
paradne toczą się igrzyska.
polityk właśnie staje w szranki
- nie dla honoru czy ambicji.
nie dla zwycięstwa, ni wybranki,
nie dla sukcesu koalicji.
staje, bo przecież ma rodzinę
- tłum pociotaków żądny tantiem,
sam też chce wleźć na tron, nie minę;
mieć dobry układ z tłustym bankiem.
więc się przymila łacnie masom,
w kokietkę sprytnie przeobraża
i tak zapewnia jak kawaler,
gdy wieść chce pannę do ołtarza.
na gładkie słówka naród łasy
- na chleb, igrzyska, obiecanki...
ułudny chwyta kęs kiełbasy,
a mniej wybredny - ciut kaszanki.
i zawsze wybór ma (z pozoru)
- z lewa i z prawa, bądź ze środka...
obstawia typy z taką pasją,
jakby miał wygrać w totolotka.
a co wygrywa? łzawą nutę,
kiedy ucichnie czcze gadanie,
kiedy już szum wyborczy minie
wyśpiewa forte: ku mać! dranie!