lecz próżny jego trud skoro nie przynosi ciepła
W jego blasku wszystko nabiera kształtów
Darowane życie, tylko jedno
które przeszło obok jak widmo bez twarzy
W monotonni leśnych dźwięków
słyszysz swoje imię
pogardliwy szum liści
i zimny uścisk wiatru
Pożywianie się jest pustym obowiązkiem
Choćbyś spał tysiąc dni nie zaznasz odpoczynku
Biegniesz przez wypalone pustkowia
w poszukiwaniu utraconych lat
i chwil które mogły coś znaczyć
W wiecznie mrocznym lesie
znalazłeś swoje leże
Zlizujesz rany
językiem nie sięgniesz serca i umysłu
W lesie mrocznym po wieki
zapadniesz w najdłuższy z wszystkich snów