jak Bóg izraelitów
manną z pachnącej dłoni
pieszczotą
niczym źródlaną wodą
użyźniłaś pustynię
zauroczyłaś czerwienią warg
radosnym uśmiechem
namiętnym spojrzeniem
oplotłaś miłością
jak nićmi babiego lata
zatoczyliśmy koło
następna jesień
strąca rude kasztany
a ja nadal cię pragnę
jak orzeł przestrzeni