Ono boi się , szlocha, jęczy, szuka schronienia,
Karmione patologią uczuć, nasiąkło trucizną niezmywalną, umiera...powoli kona...
Czeka w agonii na czyjeś zbawcze ręcę co podniosą je z popiołów udręczenia,
Uniosą w chwale...
Ale czy skruszone serce potrafi jeszcze dla kogoś innego bić...
Czy pomimo odrażacącej trędowatości potrafi jeszcze żyć...
czy skona w bezdechu wspomnień...