ciągle wzdycha do Antosia
tak cichutko i pokornie
by ją wziął za żonę
po kryjomu czary odprawia
Antoś ślepy nic nie widzi
asystuje wdowie Maryni
wesołością zachwycony dziećmi jej
kwiatki nosi prezenty
obiecuje złoty raj
Andzia wielka nienawiści
chciwość zdziera ją pycha
chłopa upatrzyła sobie
i nie ma jego
już nie wie co ma robić
Antoś Marynie dom wyszykował
samochód z salonu kupił
prał gotował i sprzątał
Marynę na rękach nosił
z dziećmi wspólny język miał
tak minęło siedem lat
Antoś prosi o Maryni dłoń
w odpowiedzi słyszy
Przecież ja cię nie kochałam
idź sobie już idź sobie
mam ciebie dość
Antoś załamany bez grosza
z domu wyrzucony co pragnienia miał
ze łzami w oczach tułał się po ludziach
smutkiem ściśnięty
Andzia gdy się dowiedziała
swojej ręki też nie podała
golca już nie chciała
starą panną zostać wolała
nagle Maryny córka
usamodzielniła się
razem z mężem wzięli Antosia
za dobro jego serce oddane
do własnej matki się nie odzywa
za krzywdę wyrządzoną i naciąganie
sumienie musi rozgryść sama...