Żywioły osuną się w żywota cień
Niebo ukryje się za księżycową łuną
A Ziemia w proch się przemieni
Kiedy indywidualizm legnie w mogile
Kiedy moc straci na sile
Sztuka zmieści się w każdym pudełku
A wiara zaniknie niczym nadzieja w nią
Kiedy padoły wzniosą się na wyżyny
Kiedy zatracenie siebie będzie jałmużną
Liczby posłużą za grobowe grawerunki
A jedność uznana zostanie za słabość
Kiedy słodycz zamknięta zostanie w goryczy
Kiedy natura zatrzęsie się w posadach
Praca będzie przymusem dla wolności
A skały uformuje inne dłuto
Kiedy pieczęcie będą niezmywalne
Kiedy człowiek człowiekowi je wyryje
Spełnienie będzie granicą życia
A upadek zapoczątkowaniem gnicia
Kiedy wszystkie filozofie toczyć będą bój
Kiedy idee ukryją się w podziemnych grotach
Czas upłynie swoim własnym biegiem
A przestrzeń zostanie zastrzeżona
Kiedy stada rozpierzchną się na krach
Kiedy zmarli wstaną by tworzyć życie
Nauka uklęknie u swych murów
A wiedza dogasi pożogi rozwoju
Kiedy zwierzęta wzrosną w naszych ramach
Kiedy rzeczywistość podzieli się przez zero
Uczucia ugrzęzną w głowach
A wiadra ocucenia będą puste
Kiedy symbole posłużą za anatemy
Kiedy światło wywierci otwór w bieli
Cele staną się tarczami dla lotek
A wszelka wzgarda uleci kominami
Kiedy zapragniesz by świat wygasł
Kiedy tylko toczona piana będzie go gasiła
Nabój doświadczenia przystaw do piersi
A reminiscencja magii popłynie twymi tętnicami
Kiedy zbłądzisz wśród drogowskazów
Kiedy żaden nie będzie ci znany
Imitacje rosnąć będą co krok
A historia zmiażdżoną minutką się stanie
Kiedy zaznasz szczęścia
Poznaj ponownie smak nieszczęścia
Kiedy zaznasz końca
Przyodziej jeszcze raz pióra nowicjuszki
Kiedy zaznasz prawdy
Przypomnij sobie czym jest kłamstwo
Kiedy zaznasz bólu
Ujrzyj raz jeszcze Jeden blask naboju