Zgon bez ofiary, pochówki bez zwłok
Prochy rozwodnione, mogiły opustoszałe
W milczeniu
Postarzany szkielet, ludzkiej ewolucji
Roztrzaskany o oceaniczny klif
Zbudowany w dziurawej ziemi, dziurawą ziemią
Ociosany
Zewsząd głosy, konających dziur
Odór klarowanego smalcu, opasający świat
Wrzynający się w nader żywe mięso
Dziurawych
Smalec, jak otulina z parującego iperytu
Pokrywa powierzchnie dziurawego świata
Nowymi wadami, dziurami zwanymi
Niejednokrotnie
Doświadczyć równości, na równinie
Pokrytej zionącymi dziurami
Destabilizującymi góry, uwadniającymi morza
Strudzonej posoki
Pokrywając kredę, kościstym wiórem
W tym wymiarze nierównych dziur
Można narysować śmierć, naszkicować
Życie
W batalii o zgon, w wyścigu o pochówek
Dziurawy świat, psuje dziurawe mięso
Kusi wadliwością, jak odrodzeniem
Wodnych prochów