myją biedy łzami, by zapłacić słono.
a ubodzy klaszczą, a igrzyska dla nich
i pękate skiby pszenicznego chleba
''panem et circenses''!
ci życiem bogaci w skrytości okruchy
przechowują - relikwie nieujęte w słowa.
pieszczą każdy sumiennie, po trochu oddają
wróblom, co darczyńcami ich kulawych kroków;
uśmiechu na przekór.
nie rozumiem odpustów, gdy wkoło dopusty
- ciche z grymasem bólu przed wrzaskiem pyszałka,
który myśli że zawsze zalśni wśród gawiedzi
nie wie że tylko sroki wyłowią go z tłumu,
by mieć skrzeczeć na co.
nie rozumiem ni świata, ni tajni zaświatów.
rozumieć zaprzestałam prób ludzko upartych.
ale pytam wciąż - głupia, czemu musi boleć
nawet gdy pogodzenie układa się w głowie
w kruche antidotum.