bo nie ma nikogo drugiego takiego jak ja
bez serca wrażliwego,
przystojnie brzydkiego,
inteligenta upośledzonego.
Wyjątkowo przeciętnie piję kawę.
Przeciętnie wyjątkowo palę papierosa.
I nie ma nic niesamowitego w tym
jak uśmiecham się do szarości dnia,
będąc zbyt głupim by narzekać na polityków.
Moje oceny z życiowego sprawowania
tworzą średnią średnią średniej.
I chociaż nie zostałem królem unii europejskiej,
nie poznałem żadnego wymarłego języka,
nie miałem trzech kochanek naraz,
ani irokeza w kolorach tęczy
nie czuję się dziś najgorzej.
Bo przekupiłem kiedyś czas
i mam go na własność.
Mogę wracać do domu nawet i pół dnia,
odwiedziwszy dwie biblioteki i trzy kawiarnie
myśląc tyle co przez tydzień lub dwie minuty.
Czuję się całkiem nieźle
wykupiłem najnowszy model beztroski
i jestem kontent, nawet gdy śpię na ławce w parku.
Panowie premier i prezydent zupełnie mnie nie obchodzą,
tak samo jak wyjątkowe daty i święta.
W swojej przeciętności czuję się trochę niezwykły.
W swojej przeciętności czuję się całkiem dobrze.
Swojej przeciętności się nie wstydzę, gdy
całuje mnie o wschodzie słońca w szyję.