syn poniesie chryzantemy
a ja znowu okopcę rękawiczkę
taka nie z tego świata
gdy łuna nadciąga
ze wspomnieniami
i burzą niepowiedzianych
odgarnę z granitu liść
potem niesforną grzywkę znad czoła
zostańcie w pokoju
ja przed majestatem czasu
wy przed majestatem wieczności
pochylamy głowy