przeludnił ludzi
wspomnieniem od zapomnienia
w kałużach wody tęsknoty zostały
stopy rzeźbiące twarze w błocie
nierozpoznawalne wieczorem
tylko cisza i wiatr kołysze wspomnienia
blask zniczy w oczach tańczy
połyskując tęczą pod niebem chabrowym
oddechem wypuszczam marzenia
tańczące jak liść w przestrzeni
przy ziemi wiruje spadając na mogiłę
spojrzeniem teraz gdybym mogła
ucałować chwilkę przytulić
choć raz zobaczyć z tęsknoty
wewnętrznego ducha zaspokoić
nim dzień zbudzi noc niepewności
czy smutku nie macie łez jak ja za wami
miłosierdzie boskie w opiece niech was ma
wy miejcie na drodze ku wieczności
torujcie drogę do wiary zapalając gwiazdy
bym też trafiła do Domu Pana...