co śmiercią
umierałem sto razy
nikt nie dał obola charonowi
na rozstajach dróg
z gromadą cieni
przeklinałem wczoraj
nie mając jutra
niewidzące oczy
gardziły światłem
obnażającym prawdę
meandry losu
wyrzuciły na zieloną łąkę
dotknąłem życia
miało smak poezji