zakrwawione szkło.
W głowie myśli sto,
każda moja kość,
udręki straszny
los. w pokoju czuje
złość, Moja poetycka
wolność. Wiem że chcą
mnie wziąść na stos,
odczuwam bezsilności
moc. Zaraz stracę przytomność,
nie dam się potnąć.
Niech mnie obudzą
chłostą do okoła ludzie
bez twarzy, każdy z nich
coś szepcze o wiarze.
Kosa leżąca koło ściany,
ja przywiązany zaraz
zostanę pochowany.
Postać która nie reaguje
na moje wołanie, światło
zabłysło, każdy z nich
błagał o litość. Biały
człowiek podeszedł do
mnie blisko, ten piękny
widok serce mocnej zabiło.
Powiedział żyj ale nigdy
kosztem bliskich, wiara
stanie się twoim błyskiem
po czym odszedł. Czas się
odwróćił w inną stronę,
pomyślałem sobie to koniec
obudziłem się w środku nocy
spocony w głowie tylko głosy,
sen w którym byłem wrogiem.