Ze stresu zakładam lewą rękawiczkę
na prawą dłoń. Jest mi wstyd.
Tak bardzo, że chowam nos w szalik.
Idę na spacer, przed siebie.
Wiatr tak głośno gwiżdże, nawet on
wyśmiewa mój niepokój, wątpliwości.
Czemu śnieg tak głośno skrzypi?!
Chciałbym rozpłynąć się w ciemności.
Jak motyl nocny spalić się w tym świetle.
Pogrzebać przeklęte rękawiczki, by
nie dały już nikomu więcej ciepła.
Księżyc daje za dużo światła.
Zima daje za dużo wątpliwości.