kiedy w garściach trzymaliśmy tylko bezradność
nie pozwoliła ubrać choinki a mnie wyprowadziła
po gałązkę świerku aby zapach balsamem
goił niekompletne życzenia przy lnianym jak śnieg
pamiętam
gdy nagle z niedowierzaniem spojrzeliście w twarz
urwanego z choinki uczepionego na włosach
tamtej kobiety gdy układałam na talerzu opłatek
a on chciał właśnie ostrzem dzielić majątek
zanim
ostatni autobus do nowego życia tuż przed wieczerzą
rodziło się w nas smutne dziecko
[-----------------------------------------------------
-----------------------------------------------------]
jutro
ustroję aż pod sufit abyście po brzegi
chwytali na kolejny rok wszystkie możliwe
niewypowiedziane - w prezencie damy sobie
radę na dziś i na jutra nie budząc wczorajszych
tymczasem
zamieniam się w tykanie zegara
w taniec kartek z kalendarza
a zima stroi za oknem nasz stary świerk
tak na wszelki wypadek