z kalendarza ciśniętą na wiatr
pokotem w zaułkach tego miasta
obrysami obejmą echa kroków
i ciszę zatrzymaną w kadrze
***
dzisiaj w pędzie furkot na starówce
zegar na ratuszu podkręca wąsy
południa mieszają się z zamieszaniami
w pamięci topole na placu obejmują
ramionami fontannę
pod stopami kostka z akcentem
wystukanym obcasami
północ podpełza w podcienia z zawianym
błogosławionym do dzieci i do kobiety
na sygnale galopuje świeżo obudzona trwoga
po niej jak mak sypią po trotuarze
pacierze - od nagłej
***
od rana układają ręce na barkach
w bramie tynk opada na ślady - takie koleje
jak pociągi zatrzymane na fotografiach
tory kończą się w moim mieście
można zawracać różowymi zapomnieniami
w topolowe słoneczne zegary
wrażliwe na światło
odporne na wiatr