nowe prawdy wykute w pradawnym kamieniu.
Pamięć kosmosu błądzi w gwiezdnym pyle znaczeń
w czapce niewidce jutra dla podróżnych losu.
Pamięć poety strugą spływa na stronice
kanalikami pióra i krwiobiegiem weny
z samego epicentrum burz ducha wyssana,
z horyzontów odległych i tych zza firanek.
Światu zadziwionemu trajektorią życia
tak prosto zagmatwaną, jak zwitek różańca
zaglądasz pod powieki, by wydrzeć ukryte
tajemniczej natury odnawialne wieki.
Poeto, skrybo duszy – bliskim barbarzyńcom
chcesz świętość każdej pory dni nam darowanych
objawić bez cudownych znaków z nieboskłonu
i w słów proste szeregi ustawić jak armię.
Gdy w błysku oka szukasz błękitnej rapsodii,
która w dni korowodzie pod ręką się składa..,
z pietyzmem gładzisz welin - opuszki wędrują
po mapie tej najbliższej. W deszcz i w czerniach nocy…
W parasol się układa papilarny pejzaż,
by chronić każdą cząstkę wydartą czasowi.
Nazwali cię poetą; przecież filozofem
ten kto z bliska podgląda rozgwieżdżone wieki,
gdy noc wokół króluje. Nazwę cię poetą;
filozof wszak jedynie myśli w czwórkach smaga.
Tobie zaś nie raz zadrży poruszona ręka,
kiedy orszak uniesień zaiskrzy czerwienią.
I pozwól mi, poeto, poczuć pod rzęsami
w czytelniczej prostocie egzaltację wersów,
którą kradnę jak złodziej i chcę przysposobić
do rodziny prywatnych upadków i wzlotów.
Piszcie mi wciąż poeci! Może znajdę siebie
- tak w sobie rozmienioną na drobne monety..!
Piszcie mi, abym mogła kiedyś opowiedzieć
jak bardzo się zgubiłam, gdy już się odnajdę…
Poeto, wybacz patos, który mi niechcący
wymknął się spod kontroli, gdy dłonią podbródek
podpierałam w zadumie śledząc szereg liter
- ja z nich cząstkę człowieka z dumą odczytałam.