Z ufnością jak tylko mogę odginam do tyłu twarz,
Silna dłoń lekkim objęciem me ciało w pół dzieli,
Delikatnie poddając rozkoszy niebytu mój czas.
By po raz kolejny znienacka sprytnym wymykiem strzelić,
Iskrą Asa pod stopy oniemiałych z zachwytu mas.
I płynę miarowym tempem raz jeszcze,
Na przekór falom, coraz silniej chcących zbić mój sens.
To ta kobieta-mówią- która… rozcina powietrze,
chwilą co mignie spod jej rzęs.
Lecz ona dźwięków na pięciolinii nie czyta
I pewnie nadejdzie i jej kres.
Coś wisi w powietrzu, coś dziać się będzie…
10.2007