leniwie przymykam powieki
za kaskadami śniegu się tworzą
wstęgi błękitne jak górskie rzeki
barwione zielenią od trawy wiosennej
skąpane w różu od najsłodszych malin
czerwienią zroszone nieco oszczędniej
jaśnieją wśród puchu mieniącej się fali
chwytają za serce swoistym urokiem
muskają myśli radosne jak dzieci
a ja zaklęty z utkwionym weń wzrokiem
patrzę jak niebo się świeci