choć śmiertelnikom nie wolno,
mnie te zasady już nie dotyczą,
bo ciało zostało na szarym chodniku.
Rano wypiłem czarną kawę, za oknem
deszcz rozmywał krzyki ludzkości.
Nie sposób było dociec czego
tym razem znowu jej się zachciało.
Pomyślałem o bliskich i o przyszłości,
czym jest wolność, a czym życie.
Wszystko podsumowały:
kłamstwo, nuda, monotonia.
Impuls. Papieros. Deszcz.
Otwarte okno, przeciąg i deszcz.
Zamknięte okno, a dokumenty za nim.
Wolność w środku, przeszłość nie.
Krótki list czy tam testament,
taksówka na dworzec i już
tylko się zastanawiam,
w którym kierunku do prawdy.
Zaufam Bogu, który mam nadzieję
nie znajduje się w dokumentach,
przepisach prawnych i zasadach.
Anielsko biały pociąg to znak.
Jak niewidomy nie wiem gdzie,
wiem tylko że chcę biec.
Z czy pod prąd,
nie ma to znaczenia.
Jadę pociągiem i palę papierosa,
choć śmiertelnikom nie wolno,
mnie te zasady już nie dotyczą,
bo ciało zostało na szarym chodniku.
Na pewno nie mam ochoty wracać
do tego deszczowego miasta,
psów i nocnych pijaków,
fałszu, kłamu, życiowego chłamu.