Gaśniesz cicho w ukryciu
Tak wiele dałeś światu
Otaczając pajęczyną własnej nadziei
Nie skąpiłeś krwi głodnym
I oczu swych ślepcom
W powietrzu znika twój dym
Jak wiara w to że było warto
Przenieść się w umysł deszczu i chmur
W żywy puls ziemi i gonitwę wody
Potrafiłeś
To było dawno
Możesz zgasnąć cicho bez świadków
Tak będzie lepiej
Przecież ciebie nigdy nie było