Nie dogonisz ich i nie obiecasz,
że zostaną odgadnione.
Przychodzi moment,
gdy zaklęcia nie można złamać,
ani okiełznać ciała.
Nie myślisz.
Decyzje wyciekają z butelek
smętnie oferujących zapomnienie.
Te butelki tak zwodzą twoje pragnienie,
że nawet absurd pochłaniasz garściami.
Poddajesz się. Może Freud miał rację?
Może liczą się instynkty, nie akcje?
I komu mają wierzyć, Twoje stracone oczy?
Gdy serce jest tylko pompą.
Gdy nadzieja jest powierza strużką wątłą.
Gdy wiarę pożarł ateizm Twojej codziennej rutyny.
Gdy umysł zaczarowany przez magiczne płyny
odmawia rozsądku.
I jesteś sam na skraju niczego.
Jesteś Ty, wspomnienia.
Nie ma nic większego.