leszczyna figluje z podmuchem
chwyta za języki małe czupiradła
turlają pod nogami za namową słońca
łaskoczą leśne runo radosne umizgi
***
podglądam podsłuchuję - zazdrosna o niebo
skrawkami rozrzucone na oślep szczęśliwe
wplecione niczym wstążki w warkocze listowia
szmer pieści już membranę
niecierpliwie milknie
bez słów tak wymownie
czekam na kadr kolejny wplątana w odgłosy
wyjmuję z cienia śmiechy - dawno wyciszone
zamknięte w opatrzności ochronnej łupiny
i chowam do kieszeni na czarną godzinę
***
drżą cienie
drży leszczyna wietrznym niepokojem
i wiecznym przekonaniem że ominie burza
lapczywie chwyta smugi żarliwość otula
wiedzie na pokuszenie w cieniste ułudy