swoją zgrzybiałą dłonią
nasyćmy serca gorącym oddechem
pocałunkiem wieczności
poezją słowa
niech jak trotyl rozbije lodową krę
wybuchając oczyszczającym gejzerem
pieszczotą dotknę obolałych miejsc
uśpię jak morfeusz cerbera
niech bije oszalały puls
kocham więc pójdę
nie patrząc za siebie