szarość i czerń wychodzą z cienia.
Żywe kolory w dali znikają,
pokoju duszy już teraz nie dają.
Pytanie – „dlaczego?” echo odbija,
ta cisza przyjaźń nam zabija.
Gdzieś w zapomnienie przeszły rozmowy,
w nostalgie wpędza wieczór zimowy.
Długi, ciemny, jak również samotny,
a człowiek coraz bardziej markotny.
Zabrałaś ze sobą moje powietrze,
umiera powoli zranione wnętrze.
Serce bije wolniej, bo nie ma dla kogo,
Rozum myślami rzuca złowrogo.
Ciebie mi bardzo brak, Ciebie potrzeba,
dla Ciebie gwiazdy zebrałbym z nieba.
Wiec zostań przy mnie proszę,
Dłużej już chyba tego nie zniosę.
Tej cichej samotności i głośnej rozpaczy,
Tak wiele ta przyjaźń dla mnie znaczy.