klucze w mojej kieszeni
podróżuje przez wymiary
wiedząc że to nic nie zmieni
kiedy staje się faktem
to co nieuniknione
gdy wyblakła fotografia
tego co upragnione
zbijam lustro tworząc
załamane odbicie
zatrzymuje czas
przedłużając swe życie
łapie oddech chodź
próżnia wypełnia mi płuca
chwytam ciemność i jasność
tego pragnie ma dusza
biegnę wspak po mlecznej drodze
coś przyciąga mnie dalej
szybuje już bezładnie
potykając się o skałę
środek wszechświata
tutaj znalazłem spokój
miliard myśli co koją
wciąż opływa mnie z boku
mimo cudu wszechświata
nie mogę pozbyć się wstydu
zwijam się jak galaktyki
inicjuje wielki wybuch.