pani do pana ścieżkę tkała
bez znajomości osoby
pan na nią nawet nie spojrzał
inną ścieżkę wybrał
sam kwiaty rozdawał
***
z serca pani zasmucona
martwi się staropańeństwem
choć gołąbek słodko gruchał
tekstu nie zrozumiała
melodii tym bardziej
dźwięków tworzonych
***
pan z Kobydłowa jeździł do Złotkowa
po drodze wszystkie panny zaliczał
na bujną czuprynę niczym lew
z namiętności wszystkie za nim szalały
z wiekiem jednej się poddał bez aluzji
jak pierwszy słońca błysk
z pragnienia wyłysiał na czubku głowy
pózniej skronie zakola dostały
teraz żadna go niechce
***
na łyse konie nikt nie leci
choć łeb się marwi
nie od parady
łepek może wróci do pani
a może pani wyśle pana do bani
zawsze mróz przyjdzie na psa
bo nie jednemu na imię Łysek