miołech ci ficus obfity
flaminica go zabrała
świntą być chciała
szybko w piorka siek przybrała
szbybciek jeszcze odleciała
przed burzą jo jej nie uchronił
po latach pieszkom wróciłach
w żarłoczności czarną owcą ostała
tak jejch życie dopomogło
iż cedzaka szkoda
jużek ni mom co ujadać
co chciało babisko to miołoch
jeno żem jom kochoł że ech
jak dziką gęś opoliłem
resztek piór spoliłem
robiąc z niej kurczoczka
możek jeszczech zniesie złote jojka...