trzeszczy pod stopami
zalotnie lico szczypie wiatr
jakby czuł miętę przez rumianek
choć lodową czapą
piździ jak w kieleckim
śnieg nie może się stopić
jak miłość co nie chce ciepła
ostatnim azylem nadzieii
oczy unoszę w błękit oceanu
słońce na nim radość niesie
ze żródła rezydencji letniej
co plus trzydzieści ma - może więcej
natychmiast w uśmiechu spadnie
jak anioł gorącym ruchem spojrzenia
w sam środek nagich ramion
dla ciebie cudownie zakwitając
aromatycznym kwiatem...