momentalnie kieruje się na wschód
z nienacka kładąc się na północ
wraca z powrowrotem uśmiechając się
w radości płonie aż podskakuje
już nie pewnie kręci się ze złości
krzyczy coś,jakby kłócił się
z wschodniopółnocnym sąsiadem
z nerwów aż kankana tańczy
gasnąc i zapalając płomieniem
pnie się w górę jakby spokorniał
teraz cały czas wędruje na wschód
jeszcze tak jakby łasił się północy
ciesząc się aż pęcznieje z zadowolenia
tańczy kłaniając się zachodowi
delikatnie jakby pocałunkiem muskał
też południe,szybciutko wracając na wschód
zacierając dłonie ściąga coś do centrum
rozkładając się na południu w odpoczynku
uśmiecha się na zachód
faliście płonie jakby góry budował
między południem a zachodem
tańczy jak oszalały
chcąc przedostać się na wschód
lecz nie może-nie chcą go już?
na południu szaleje jakby bił się na pięści
ręce zaciera i płonie wysoko na nie długo
rozdzielając się w dwa płomienie
na zachód i wschód niecierpliwie w kłótni
przedostaje się i uspakaja
usmiechając się delikatnie na zachód
tańczy walca jeszcze...
...gaśnie
2010-05-30