Widziałem jej oczy dostrzegałem
jej łzy, które w blasku słońca powoli
mokły na ziemię, dając przypomnieć że
nadal w sercu ten twardy kamień drzemię.
Chociaż fałszywa przepowiednia mówiła
że będzie w końcu pięknie, a dała w zamian
myśl że śmierć uwolni mnie od wiecznych
cierpień. Żądliła jak krwionośny szerszeń
pozostawiając po sobie żądła wbite głęboko
w serce. Gdy człowiek ranił mnie jedynie gestem
zabierając moją duszę w otchłanie piekielne.
Pogarda wylewała się z ich ust, coraz częściej
wbite w krzyż moje ręce. Wspomnienie gdy patrzałem
jak ostra włócznia mówiła że polegnę. Zakończyłem
swój żywot upadkiem na mokrą glebę.