Nie tak to powinno wyglądać.
Daje za dużo od siebie,
To nic nie znaczy dla Ciebie.
Zaczynam powoli rozumieć,
Żyć bez tego chciałbym umieć.
Czuje, że błądzę. Zgubiłam drogę.
Było mi tak ciepło gdy grzałam się przy Tobie,
Teraz przyszła zima i w zamieci się zgubiłam.
Gwiazdę wskazującą właściwy
Tor zasnuły ciężkie chmury.
Mróz Twoich słów sprawia, że wirujące
Płatki śniegu ranią aż do krwi.
W ciemności potykam się
O własne błędne wybory.
Do świtu daleko jeszcze.
Błądzę, brnąc coraz dalej
W pustkę, stającą się moim domem.
Zziębnięte, zbolałe serce
Nie chce bić, przystaje.
Chowam się w konarach drzewa
Równie samotnego jak ja.
Pośród ciemności,
W trwającej zamieci.
Czuje ciepło, mimo, że
Trzęsę się cała od łez
Spływających po policzkach.
Jest mi dobrze.
Nie słyszę wycia wiatru.
Nie dosięgają mnie wirujące płatki.
Odpływam, znikam, przestaje istnieć.